Biała Magia Słów, niesie ukojenie, wsparcie i błogosławieństwo.

Małgorzata Brzoza, numerolog.

Autorka książek:
"Numerologiczny słownik imion",
"Esencja numerologii",
"Numerologia związków",
"Numerologia, klucz do poprzednich wcieleń. Kody reinkarnacji"
"Słownika dobrych słów".

Od 12 lat zajmuje się opracowaniami indywidualnych programów numerologicznych dróg życia. Przez jej ręce przeszły tysiące dat urodzenia, imion i nazwisk.

Magia dobrych słów to jest moc pozytywnej werbalizacji. Potęgą magicznych zdarzeń w naszym życiu jesteśmy my sami.

Władzę sprawczą posiadają nasze myśli i słowa, które kształtują szczególne zbiegi okoliczności. To myśli i słowa kreują nasze nastroje emocjonalne, to one zarządzają naszymi siłami twórczymi. Poprzez słowa i myśli we własnej głowie kształtujemy swoją rzeczywistość. Tu działa inteligencja emocjonalna.

Wandzia urodziła się na wsi, dorastała w czasach kiedy dziewczyny nosiły mini i słuchały Czerwonych Gitar. Miała starszego brata, który uczył się daleko od domu w szkole pedagogicznej. To bowiem ojciec uznał za lepsze niż geodezję, o której chłopak marzył.

"...Wandzia powinna była chodzić do szkoły, jak mówi prawo ale ojciec ugadał się z dyrektorem wiejskiej podstawówki, że Wandzia i tak zaliczy klasę, a w zamian codziennie rano będzie pasła dyrektorskie krowy razem ze swoimi. W domu Wandzia nie miała czasu na książki, bo przecież gospodarkę mieli i trzeba było obrobić pole i zwierzęta. Pewnego dnia brat wrócił z daleka, ze szkoły przyjechał to i święto w domu było.

Wandzia - powiedział - pokaż zeszyty, zobaczymy co ty tam masz."

Więc Wandzia pobiegła i przyniosła zeszyty. Mała dziewczynka tak bardzo pragnęła usłyszeć coś dobrego od swojego ukochanego, wielkiego i mądrego brata. On zaś zajrzał do zeszytu i zobaczył kilka błędów ortograficznych oraz infantylne pismo swojej młodszej siostry. Spojrzał na nią i zaśmiał się. Ten śmiech spadł na nią jak gilotyna. Zaczerwieniła się, skurczyła w sobie i lekko przechylając głowę też się zaśmiała, ale to był bardzo nerwowy śmiech. Taki w którym chciała by się ukryć, tak aby nie było jej widać.

- "Wandzia, ale ty głupiutka jesteś, takie byki robisz - powiedział - ty się lepiej krowami zajmij...

Wandzia dorosła i nawet może mogła by szkoły pokończyć gdyby jej pozwolono, ale przecież dziewczyny były po to w domu jej ojca żeby za mąż pójść i dzieci rodzić, no i głupiutka była... prawda?..."

Tak właśnie zadziałało w życiu Wandzi kilka słów jej brata i przekonania jej ojca. Kilka ironicznych słów bez odpowiedzialności popchniętych śmiechem, który wyciął w jej psychice przekonanie o tym, że do większych i mądrzejszych świat należy, a ona ma przyznane niższe miejsce. Nawet zawodowej szkoły nie skończyła, bo była potrzebna w domu do opieki nad dzieckiem siostry, która nieszczęśliwie zmarła. W końcu po co Wandzi szkoła... przecież za mąż wyjdzie i dzieci będzie miała. "Pani Wandziu! - wołają dzisiaj dzieci w przedszkolu do swojej ulubionej Pani woźnej - jaka będzie dzisiaj zupa?"

Wandzia jest dziś matką trójki dzieci. Troje wnuków cieszy się jej troską i cierpliwością. Może mogła osiągnąć więcej, pozostała jednak wierna przekonaniom wyniesionym z dzieciństwa.

Grześ zawsze wiedział, że chce być kierowcą. Pasjonował się ciężarówkami. Marzył o nich. Pewnego wieczoru wracał z rodziną: mama, tato i siostry, nocnym tramwajem z odwiedzin u wujka i jak zwykle stanął tuż obok kierującego, aby jak najwięcej zobaczyć. Motorniczy zauważył ciekawość dziewięcioletniego chłopca, który pytał o dźwignie i przyciski, posadził go sobie na kolanach i tak jechali... było bardzo późno. Po północy. Nagle tramwaj nie zatrzymał się na przystanku i przyspieszył, ludzie się wzburzyli. Okazało się, że zmęczony motorniczy zasnął a przez kilkaset metrów mały chłopiec kierował tramwajem najlepiej jak potrafił kręcąc kolbką... bo takie to były tramwaje. Motorniczy się ocknął przyhamował, zatrzymał tramwaj, wysadził ludzi. Pochwalił chłopca. Mały Grześ był z siebie bardzo dumny. Jego mama też zadowolona patrzyła w roziskrzone oczy chłopca. Miała w oczach dumę. Tylko Ojciec był na niego wściekły: "Bo jak to tak można, żeby obcemu facetowi na kolana usiadł i żeby szczeniak tramwaj prowadził, przecież mógł ich pozabijać." Fukał na niego i gburowato chrząkał. A kiedy wysiedli, wyzywał matkę, za to że taka jest głupia i chłopaka, za to że w ogóle jest i od najgorszych, darł się: "Inne dzieci - cudze, to są dobre i mądre a ten to leń taki śmierdzący..."

Dziecko nasłuchało się pretensji i wyzwisk, na szczęście matka zawsze go broniła, motorniczy także go pochwalił. Chłopiec trzymał się tych dobrych słów, mimo kanonady wyzwisk i poniżenia, agresji i wrzasków. Grześ został kierowcą i jeździł wielkim tirem do Hiszpanii. Teraz prowadzi autobus.

Mimo wielu negatywnych kodów, dobre słowa były w jego życiu skałą, na której zbudował swój dom. Potrafił obronić swoje poczucie własnej wartości. Okaleczony i wysmagany jest czasami obskurny i trudny w słowach. Osiągnął jednak to o czym marzył mały Grześ. Jest świetnym kierowcą.

Piotruś był dzieckiem ciekawym świata, silnym i ruchliwym. Potrzebował przestrzeni, miłości i wolności. Chciał iskrzyć wokół i wnosić własną radość. Mama go kochała na swój sposób nawet bardzo. Nienawidziła jego ojca... Piotruś wiedział o tym bo słyszał to wielokrotnie, może nawet tysiąckrotnie. Słyszał, że: "Jest tak samo głupi i tak samo nieudaczny i że też nic w życiu nie osiągnie, że jest nikim i że tak samo nic nie znaczy jak jego głupi ojciec."

Uznano go za szczególnie zdolnego siedmiolatka i zaproponowano przeniesienie do trzeciej klasy, niestety nauczyciele nie doprowadzili do realizacji pomysłu. Chłopiec nudził się na lekcjach więc zaczynał się rozglądać, nauczyciele uznali go za rozrabiakę. Przyklejona etykietka rosła w siłę. Poza podstawówką, skończył podstawową szkołę muzyczna, wszyscy wiedzieli, że ma trudny charakter, doskonały słuch i świetne wyczucie rytmu.

"Ma chłopak talent, po ojcu - muzykiem może będzie." - Takie słowa zapadły mu w pamięć.

Wysłuchiwał narzekań na siebie i oczekiwań. Buntował się i dziś jako trzydziestolatek jest pokaleczonym przez życie człowiekiem. Chłopak skończył podstawówkę, liceum nie zdążył bo przez siedem lat brał narkotyki.

Słowa zapamiętane jako ocena zasłyszana na swój temat w dzieciństwie przygniotła jego życie boleśnie, wciskając go na dno, od którego w końcu udało mu się odbić. Jedno pamiętał, że ma talent po ojcu.... gra i jest świetnym pianistą. Muzyka to jedyna prawdziwa i stała rzecz w jego życiu. Dojrzewa w nim i doskonali ją w sobie. Jest coraz lepszy, kiedyś będzie wielki, może będzie gwiazdą światowego ornamentu. Do tego trzeba talentu -który ma, pracy - którą wykonuje i miłości do siebie samego - której może się nauczy.

Dla wrażliwego dziecka silna krytyka w słowach zwłaszcza od najbliższych jest zabójcza. Przede wszystkim wyrzyna w umyśle i w podświadomości nawykowe przekonania na swój temat. Wrażliwe dziecko poddane krytyce czuje się gorsze. Wie tylko tyle, że jego starania nie podobają się dorosłym, a przecież zrobiło wszystko co mogło. Poniżone i wyśmiane dziecko ma już w głowie zleżałe przekonanie o sobie. Często nie ma nikogo, kto mógłby wzniecić w nim nadzieję i przekonanie o swojej własnej wartości. Tak powstaje kod nawykowy i przekonanie, że jest złym dzieckiem, nieudacznikiem. I choć jako dorosły człowiek czuje, że coś jest nie tak, dopóki nie odkryje skąd się to wzięło, dotąd nie zmieni swojego wewnętrznego schematu nawykowych działań i nawykowych reakcji na zewnętrzne bodźce. Dopóki nie przekona małego człowieka w sobie samym, że jest mądrym dobrym i kochanym dzieckiem, dopóty jego stary nawyk będzie działał jako głos wewnętrznego krytyka.

Nasza podświadomość szczególnie łatwo koduje słowa zawarte w słuchanych przez nas piosenkach. Teksty, które zapamiętujemy potem powtarzamy mantrycznie w głowie. Często powodują one magnetyczne przyciąganie zdarzeń i emocji w nich zawartych. Wielu z nas pamięta jak Anna Jantar śpiewała "... nic nie może przecież wiecznie trwać, co zesłał los trzeba będzie stracić" tuż przed swoją tragiczną śmiercią. A to oznacza, że piosenka ta towarzyszyła jej od wielu już miesięcy i zakodowała tok myślenia. Grzegorz Ciechowski stracił swoje życie w momencie kiedy zakończył pracę nad piosenką o samobójstwie. Patrząc na to jak wiele dzieje się w naszym życiu zgodnie z dominującymi w naszej głowie myślami zaczęłam poszukiwać pozytywnie programujących piosenek.

Tak więc zaczęłam poszukiwać muzyki dla mojego dziecka i dla siebie samej. Muzyki pozytywnego nastawienie, aby wesprzeć i afirmować radość i miłość życia. I choć rynek oferował wiele odgłosów natury, muzyki relaksacyjnej, medytacyjnej, a także medytacje i afirmacje z przewodnikiem, to nie znalazłam ani jednej płyty z piosenkami pozytywnego nastawienia. Tak powstała moja potrzeba nagrania własnej płyty. Płyty pozytywnej werbalizacji, słów które będą wspierać i rozjaśniać umysł i serce.

Tak właśnie powstała pierwsza w moim życiu płyta, pozytywnych piosenek, modlitw i afirmacji oddanych człowiekowi: "Anioły latają nisko". Tutaj w pięknej, żywej oprawie muzycznej możemy sięgnąć po prawdziwie motywujące kody dobrych słów: "Anioły latają nisko, Anioły chodzą wśród nas...", "Życie mnie wspiera, życie mnie kocha", "Dzięki czynienie, dzięki Ci Panie składam za me codzienne wstawanie, za oddech spokojny...", "Wiara, Nadzieja, Miłość, a największa z nich Miłość", "A miłość niech płonie w świetlistej koronie, a miłość niech płonie w każdym z nas." Płyta ta zawiera osiem utworów.

Dla nas wszystkich dobre słowa są bardzo ważne. Tak więc mówienie ze świadomością tego co nasze słowa niosą w sobie jest bardzo ważne. Ważne jest to jaki mają ładunek emocji i jak działają na odbiorców. Dobre słowa, to te które dają możliwość zakodowania dobrych twórczych i pełnych miłości przekonań o życiu i o nas samych.

Muzyka to potężna komunikacja emocji, tak poprzez dźwięki jak i poprzez słowa. Życie ludzi opiera się przecież na zbieraniu informacji i ich przetwarzaniu. Komunikacja jest podstawą rozwoju człowieka od jego urodzenia po wieczność.

Ponieważ podświadomość, nasz wierny sługa - wykonawca, da nam wszystko o co poprosimy, bardzo ważne jest to jakie zamówienia wysyłamy do naszej podświadomości. A podświadomość przyjmuje obrazy naszych myśli jako nasze zamówienia, i uznaje je za potwierdzone naszymi słowami.

Tak więc moi drodzy, zadajcie sobie pytanie ile razy dziennie skupiacie swoje myśli, swoją wyobraźnię i słowa na pozytywnych obrazach a ile razy na negatywnych skojarzeniach...? na aferach, problemach, zbrodniach, zagrożeniach, strachu i wyobrażaniu sobie sytuacji, których chcecie uniknąć? Niestety wyobrażając sobie to czego chcemy uniknąć, przyciągamy sytuacje podobne do nich.

Dlatego powinniśmy marzyć o tym czego pragniemy i wzmacniać obraz zrealizowanych pragnień i marzeń. Wyobrażać sobie w jasnych kolorach nas samych za 5, 10, 15 lat z efektami naszych dzisiejszych marzeń.

Przez negatywne myśli i słowa, uruchamiamy w sobie wielką machinę strachu i budzimy w sobie negatywne emocje. Coraz częściej odzywa się w nas instynktowna potrzeba dbania o to jakiej jakości są nasze emocje. Instynktowne wewnętrzne dążenie do dobra jest w każdym z nas.

Rodzaj emocji i jakość obrazów w naszej podświadomości jest wielkim kreatorem naszej codzienności i na ironię losu to jest wielka magia dobrych słów i wielka magia naszej wyobraźni.

Polecam państwa uwadze swoją pierwszą płytę dobrych słów, z wielką radością nagram kolejne płyty twórczej optymistycznej muzyki i pozytywnej werbalizacji. Na tym temacie skupiłam się także pisząc swoją kolejna książkę "Słownik Dobrych Słów", która wkrótce ukarze się nakładem Wydawnictwa Kos.

Małgosia Brzoza numerolog

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce internetowej.